czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 14

Tydzień później wróciliśmy do domu.  Chłopcy mi bardzo pomagali gdy wrócili ze szkoły. Bea pokłóciła się ze swoim narzeczonym i zerwała z nim. Biedna... Spała przytulona do mnie. Głaskałam ją po policzku. I w końcu sama usnęłam. Miałam lekki sen ale jednak sen. Słyszałam jak rozmawiają
G-Nie budź mamy. Niech śpi. Musi odpoczywać.
M- No ale...
G-Masz jej nie budzić.-syknął Georg i chyba wyszli z pokoju bo zrobiło się cicho.
Wstałam wypoczęta i uśmiechnięta. Obok mnie siedział Niall i nam się przyglądał. A to spryciuch jeden..
A-Fajnie?
N-Co?
A-Tak nas podglądać?
N-To nie jest podglądanie tylko patrzenie na śliczne dziewczyny.
B-Ale zaraz ci zajebie- wymarotała przez sen. Spojrzałam na Nialla. Pokręciłam głową żeby jej nie ruszał i pogłaskałam ją po policzku. Przeciągnęła się i otworzyła oczy.
A-Jak się czujesz.
B-A jak mam się czuć?
A-Jak się czujesz z faktem...
B-Aaa. Trzymam się ale bywało lepiej.
N-A co się stało?
B-Mamo.
A-Zerwała z narzeczonym-powiedziała cicho.
N- Przykro mi.
A-Niall. Koniec tematu.
N-A ty jak się czujesz?
A-Dobrze.
B-Zostawię was. Idę coś zjeść...-Gdy zamknęła drzwi mąż dosłownie rzucił się na mnie i wgniótł w materac.
N-Kocham cię-wyszeptał mi ust i zachłannie pocałował.
A-Nie teraz kochanie.
N- Zostawię sobie tę przyjemność na noc
A- A będziesz delikatny?-Zapytałam
N-Postaram się skarbie.
A-No dobrze. Idę na dół coś zrobić im jeść.
N-Już jedzą. Zrobiłem im.
A-No proszę.  Czyli jednak dobry tatuś?
N-Kochanie tatuś zawsze jest dobru-uśmiecha się zadziornie.
A-Czyżby.
N-Coś sugerujesz?
A-Tak. Ostatnio jak wpieprzyłaś Matowi to się ciebie teraz boi-powiedziałam.
N-I ma racje
A-To jest twój syn-powiedziałam zirytowana
N-No mój. I moja krew-uśmiechnął się
A-Tak.-Westchnęłam. - Właśnie...-Zaczęłam
N-Tak?
A-Bo widzisz... Ostatnio mówiłeś o dziecku...
N-No tak. Pamiętam. Mamy się starać
A-Już się postaraliśmy-wyszeptałam zakrywając oczy dłońmi. Niall już miał coś powiedzieć kiedy rozległ się krzyk Bei
B-Mamo!
A-O cholera-Zerwałam się  i zbiegłam na dół. Moja córka siedziała na krześle skulona trzymając się za brzuch. Po nodze płynęła krew.-O kurwa-wyrwało mi się- Chodź-pomogłam jej wstać i poszłam do łazienki.
B-Poroniłam-powiedziała
A- Chodź pomogę ci się umyć.
B-Straciłam dziecko-Była w szoku.
A-Bea... Nie chcę cię zranić ale, chcę żebyś wiedziała że jestem w ciąży. Nie chcę żebyś miała później do mnie pretensje.
B-Nie mam. To nie było jego dziecko-powiedziała
A-Bea... Chcesz mi o czymś powiedzieć?
B-No bo tak jakoś wyszło...
A-Bea-zganiłam ją.
B-Myślisz że je chciałam?
A- Myślę że byś je pokochała bez względu na to czyje jest.
        Pomogłam jej wyjść do wanny. Umyła się a ja nastawiłam w tym czasie pranie. Później pomogłam jej wyjść i jeszcze raz zrobiłyśmy jej test ciążowy... Wynik był szokujący.
A- Bea...
B-Co?
A-Nie poroniłaś.
B-Co? Pokaż mi to...-zabrała mi z dłoni test w wynikiem i spojrzała.- Niebieski.
A-Idź do łóżka. Odpoczywaj.
B-A szkoła?
A-Załatwię ci zwolnienie.
B-Ale ja chcę chodzić do szkoły. Chcę rozumiesz.
A-To pójdziesz ale odpocznij sobie te kilka dni.
B-Dwa najdłużej-powiedziała i nałożyła szlafrok




Urodziłam, w końcu... Niall aż się popłakał. Po wszystkim pocałował mnie namiętnie i przytulił. Później przeciął pępowinę. Oddychał ciężej niż ja po porodzie.
A-Wyluzuj-powiedziałam. Nagle lekarz krzyknął że jest drugi poród.-Co? Nie..-Zacisnęłam zęby i ścisnęłam rękę męża.
L-Gratulację mają państwo bliźniaków.
N-Wiesz co kotku?
A-Mmm.
N-Może już nie starajmy się o dzieci-powiedział cicho.
A-Dlaczego? Przecież to ja rodzę a nie ty... Jak się czuje Bea?
N-Trzyma się. Jest roztrzęsiona...
A-Myślisz że sobie poradzi?
N- Na pewno-pocałował mnie... Wyszliśmy po 3 dniach. Dzieci były zdrowe.- Wiesz zaskoczyłaś mnie tym drugim porodem
A-Ja siebie też. Lekarz nic nie powiedział że będą bliźniaki.
B-Bliźniaki?-zapytała zdziwiona.
M-Co?
G-Jak to?
A-Tak wyszło- uśmiechnęłam się do nich...


Koniec... Postaram się szybko coś wymyśleć. Pozdrawiam Gabrysia


czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 13

B-Mamo-zaczęła.
A-W porządku już wiesz. Będzie łatwiej i tobie i mi.
B-Mamo- odwróciłam się.
A-Słucham.
B- Dlaczego?
N- Zabił się dlatego że był wtedy z Alex.
B- Co?!
N-Kochanie?
A- Nic mi nie jest.-wyszeptałam i dokończyłam obierać pomarańczę. Wyjął mi z ręki nóż i odłożył go dość daleko żeby go nie dosięgnęła.  Przytulił mnie i przez chwilę kołysał rytmicznie.
M-Heee-urwał widząc naszą trójkę.- Co ci jest?
N-Już nic. Bierz jedz.
M-Bea.
N-Nie, zostaw-powiedział a ja aż podskoczyłam.
A-Wyjdź.-powiedziałam
N-Słucham?
A-Wyjdź proszę cię wyjdź stąd.
N-Dlaczego?
M-Mamo zrobisz mi kanapkę?
A-Siadaj-powiedziałam do Nialla.- Mat usiadł a Niall dalej stoi.-Siadaj mówię.
N- Nie
A- Jesteś uparty jak osioł wiesz?
N- Ja osioł?
A-A kto ja?
B-Tato! Ja jem.
N- A Co ja ci jeść bronię?
B- Nieee.
N-Więc?
B-Tam masz pokój. Idź się wyżyj.- Na jej słowa zaczęłam się śmiać.
A-No kochanie tam jest pokój.
N-Poczekaj ja ci dam. Niech tylko wyjdą dzieci do szkoły.
A-Mat?
M-Co?
A- Gdzie jest Georg?
M-U Nicka śpi przecież
A-No pewno?
M-No tak. Brał przecież ubrania.
A-No dobra. Tylko po szkole prosto do domu niech przyjdzie.
M-Przekaże.

Dzieci już od godziny są w szkole. Nastawiałam pranie kiedy do łazienki wszedł Niall. Był nagi. Dosłownie mówiąc zdarł ze mnie ubranie. Wbił się we mnie jak dziki jeździec. Pędził tak szybko że w krótkim czasie doszedł.
N-Czy to nazywasz osłem?
A-Kochanie ja żartowałam.
N-To coś na przeprosiny?
A-Tylko delikatnie
N-Jak sobie życzysz kochanie.
A-Dziękuję że powiedziałeś jej prawdę. Ja nie umiałam powiedzieć jej prosto w oczy.
N-Wiem widziałem.
A-Kocham cię. Tak bardzo mocno.
N-Ja ciebie też kochanie
A- Mogę dokończyć?
N-Obiecałem ci coś
A-Przełóżmy to na wieczór. Proszę.
N-Dobrze. 
Dokończyłam swoją pracę i ani się obejrzałam już dzieciaki wróciły do domu. Mat i Georg wrócili do domu. Nałożyłam im obiad i poszłam do sypialni. Tam leżał Niall. Położyłam się obok i wtuliłam, objął mnie i przyciągnął jeszcze bliżej. Leżeliśmy tak dość długo. Czekałam aż Bea wróci do domu. Kiedy nie wracała zaczęłam się ubierać. Wiedziałam gdzie może być. Związałam włosy w kucyk i zeszłam na dół.  Założyłam buty, bluzę, wzięłam kluczyki od samochodu i pojechałam. 
Zaparkowałam na parkingu. Wyszłam z samochodu i zamknęłam drzwiczki. Ruszyłam w jej stronę kiedy ktoś złapał mnie od tyłu i zakrył usta. Zwinnie się wyrwałam.
A-To znowu ty.
P-Znowu ja?
A-Już raz mnie zgwałciłeś- wydarłam się.- I straciłam dziecko. Wystarczy mi tych rozrywek.
P-To Ty
A-Tak to byłam ja.
P-I straciłaś moje dziecko.
A-Nie moja wina.
P-Ile by miało lat?
A- 18
P-Zgadza się Zuch dziewczynka.
B-Mamo?
A-Wsiadaj do samochodu.
B-Ale.
A-Już- Dostał wpierdol. Nie powiem że ja nie oberwałam. Wsiadłam do samochodu i wzięłam chusteczkę od Bei i wytarłam płynące łzy. -Dziękuję.- Odpaliłam silnik i uszyłam zostawiając go tak.  Dojechaliśmy do domu. Tam od razu poszłam do łazienki. Zmyłam resztki krwi. Wycierałam buzię kiedy wszedł Niall.
N-Możesz mi kurwa wyjaśnić co tam się działo?
B-Tato.-Wpadła do łazienki zapłakana.
N-Nie wtrącaj się.
B-Tato proszę-wychlipała zapłakana.-Tato-Nie patrząc na to przytuliła się. Niall był zaskoczony.  Przytulił ją do siebie.
N-Nie płacz.-powiedział
A- Kocham cię-powiedziałam kontynuując tamtą rozmowę.
N-Ja ciebie też ale chcę wiedzieć co się stało.
A-Broniłam się
N-Przed kim?
B-Przed psychopatą który ją zgwałcił 18 lat temu.-wyszeptała.
N-O Boże znowu on?
A-Nie przejmuj się.
N-Jak mam się nie przejmować.
B-Możecie się nie kłócić? Proszę.
N-Dobrze. Nie będziemy się kłócić.
B-Mam nadzieję bo mam dla was 2 wiadomości jedna dobra a 2 się okaże.
N-Tak?
B-Mamo, Tato jestem zaręczona. Oświadczył mi się. A druga to... Jestem w ciąży.
N-To chyba dobrze.
A-No nie.
B-Co?
A- puchnie mi szyja.
N-Co?!
A-No właśnie to.
B-I sinieje.
N-Dlaczego?
A- Słabo mi
***
Upadła. Zasłabła. Podszedłem do niej. Szybko sprawdziłem tętno. Nie było.
N-Bea dzwoń po karetkę.
B-Już.-Moja ukochana nie ruszała się była taka blada.
W szpitalu odzyskała przytomność tylko po to żeby ją po chwili stracić.
Nie wiedziałem co mam robić. Byłem taki bezradny. Siedziałem na sali obok niej. Nie odstępowałem jej na krok. Dzieci też siedziały ze mną.
Gdy wrócił lekarz z wynikami badań powiedział że to nic poważnego. Nie bardzo mu wierzyłem ale dobra...
M-Tato kiedy mama się obudzi?
A-A jak się nie obudzi?-zapytała
M-To chyba się popłaczę. Nie pożegnałem jej ani nic. Wiem że mam char.... ło ło ło chwila moment. Mama-krzyknął. Szybkim krokiem przyszedł do niej i przytulił.
A-Spokojnie Mat.-powiedziała.- Nie płacz-wyszeptała.
M-Mamo... Tak bardzo cię kocham.
A-Ja ciebie też.
G-Mamo- Też podszedł i się przytulił.- Kocham cię.
A-Wiem. Ja ciebie też.
N-Kochanie.-Powoli usiadła i wyciągnęła ręce w moją stronę. Z chęcią wtuliłem się w nią.
A-Przepraszam ze wszystko.
N-Ja też przepraszam. Kocham cię bardzo, bardzo mocno i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.-Powiedziałem.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 12

Pół roku później
Obudziłam się o 5.40 tak jak zwykle. Moja siostrzyczka mnie obudziła. Mimo to że jest moją siostrą traktuję ją jak córkę. Bea ma już 8 miesięcy.  Niall stał przy jej łóżeczku i trzymał jej butelkę z kaszą. Był ledwo żywy.
A-Niall-odezwałam się Chłopak odwrócił się do mnie i uśmiechną. Gdy zjadła odstawił butelkę i położył się obok mnie. Położył się na mojej piersi. i zadowolony z siebie leżał.
N-Wiesz co?
A-No co?
N-Za trzy dni zostaniesz moją żoną-powiedział
A-A Ty moim mężem-powiedziałam i przekręciłam się na niego. Usiadłam okrakiem- i co teraz?
N- A teraz to Bea patrzy na nas i nic ci nie zrobię
A- Wiem że patrzy.
N-I ty to wykorzystujesz.
A-Zawsze i wszędzie.-pocałowałam go i zeszłam z łóżka. Wzięłam dziewczynkę na ręce i zeszłam z nią na dół. Posadziłam w siedzisku i nastawiłam wodę na kawę. Usiadłam obok Beathrine i parzyłam na nią.

Szykowałam się właśnie do pracy. Dziewczynka spała w wózku. Więc miałam chwilę spokoju. Spokojnie założyłam buty i bluzę, powolnym krokiem wyszłam z domu. Gdy schodziłam na schodkach z wózkiem wyszedł Niall żeby mi pomóc. Podniósł go i powoli zszedł na dół, postawił go i przytulił mnie do siebie.
A-Coś się stało?
N-Powinnaś o czymś wiedzieć.
A-Niall, o co chodzi?
N-Ja...-Głos mu uwiązł w gardle- Ja mam...-Nie dokończył i upadł.
A-Niall-krzyknęłam. Nie odpowiedział. Zadzwoniłam po karetkę. Czekałam aż przyjedzie. Coś jest nie tak. Co takiego musiałam wiedzieć. Nie wiedziałam co się dzieje. Sanitariusze przyjechali po 7 minutach. Wjechali na podwórko i od razu przenieśli go na nosze, zapakowali do karetki.
A-Gdzie go zabieracie.
N-Na Hight Street.
A-Dziękuję.
Poszłam do Bei która zaczęła płakać. Wsadziłam ją do fotelika w samochodzie i pośpiesznie zamknęłam drzwi od domu. Wsiadłam za kierownicę i odjechałam. Po drodze wzięłam Karolinę.
K-Gdzie jedziesz?
A-Wsiadaj nie mam czasu-poprosiłam zachrypnięta.
K-Alex co się dzieje. Powiedz mi.
A-Nialla przed chwilą zabrało pogotowie.
K-Jezus co się mu stało.
A-Próbował mi coś powiedzieć ale upadł- moje oczy zaszły łzami- Nie wiem co się stało.
K-Dobra, uspokój się, będzie dobrze, uspokój się,
A- Jak ja nie na widzę nie wiedzieć co się dziej.
K-Rozumiem cię-powiedziała. Podjechałyśmy właśnie pod szpital. Wynosili go z całą aparaturą- Chodźmy- szybkim krokiem podeszłyśmy do sanitariusza. Zaprowadził mnie  do recepcji żeby podała dane osobowe. W szpitalu siedzieliśmy w poczekalni i czekaliśmy. Karolina zadzwoniła do Harrego że jestem z Niallem w szpitalu. I że wróci wieczorem. Kiedy wyszedł lekarz spuścił tylko głowę.

Zerwałam się z łózka. Usiadłam ciężko dysząc. Rozejrzałam się dookoła. Spojrzałam na mojego męża. W domu ciapnęły drzwi. Wstałam i po cichu zeszłam na dół. W wejściu stał Mat, nasz syn, ma 16 lat i wrócił z imprezy.
M-A ty czemu nie śpisz?
A-Obudziłam się kiedy wszedłeś.
M-Tak, jak zawsze. Jestem cały i zdrowy możesz wrócić spać.
A-Nie mogę wrócić spać.
M-Dlaczego.
A-Bo nie. Ile wypiłeś?
M-Mamo-jęknął
A-No powiedz ile?
M- Po co? Żebyś mi wlepiła szlaban?
A-Zaraz ci wlepię jak jeszcze raz tak się do mnie odezwiesz.-zagroziłam
M-Połówka na trzech poszła
A- Jutro.. Dzisiaj będziesz miał kaca.
M-Taaak, już na pewno.
A-Zobaczysz.
M-Mogę już iść spać?
A-To idź-powiedziała. Mat nachylił się pocałował na dobranoc i poszedł spać. Na schodach Niall zagadał coś z naszym synem i zszedł na dół.
N-Co się dzieje?
A-Przebudziłam się kiedy Mat wchodził do domu.
N-Nie wierzę ci.
A-Kotku nic się nie dzieje.
N- Alex...-zaczął.
A-Nic.-powiedziałam kończąc temat. Mój mąż wziął mnie na kolana i przytulił do siebie.
N- Chodź się położysz. Rano będziesz nieprzytomna. A trzeba dzieci wyszykować do szkoły.
A-Za chwilę-oparłam się o jego ramię i nie wiedząc kiedy odpłynęłam.
Obudziłam się o 6 rano i zeszłam na dół. Tam już jadła  Bea, ma już 17 lat. Tak się zmieniła...
B-Hej mamo.
A-Hej.
B-Powiesz mi coś?
A-To zależy...
B- Co się stało z moją matką?
A-Zmarła już dawno temu. Miałaś zaledwie 3 miesiące
B-Dlaczego?
A-Nie wiem dokładnie jak to było. Mi powiedzieli że miała toczeń. Ale czy na pewno to nie umiem ci powiedzieć.
B-A mój ojciec?
A-Koniec tematu.
B-Mamo powiedz. Za każdym razem kiedy o niego pytam to unikasz odpowiedzi. Co tam się takiego zdarzyło?
A- Przyjdź po szkole na cmentarz. Pod doniczką twojej mamy będzie koperta. Przeczytasz i spalisz. Nikt ma tego nie widzieć, rozumiesz? To masz wiedzieć tylko ty.
B-Dobrze. A Mata tato to ten tato?
N-Tak kochanie.-powiedział. wchodząc do kuchni. Po jego minie wiedziałam ż słyszał naszą rozmowę- Twój ojciec zgwałcił twoją matkę a później przedawkował narkotyki i się zabił.-powiedział patrząc na mnie z czułością ale mówił to z taką pogardą i złością.

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 11

        Wyszliśmy do salonu i usiedliśmy. Podano obiad. Nie jadłam. Rozdzióbałam tylko jedzenie i odniosłam do kuchni talerz. Jeszcze byłam w szoku. Wstawiłam talerz do zmywarki. Stałam tak chwilę zamyślona kiedy przy mnie pojawiła się Harry
H-Nic nie zjadłaś
A-Zjadłam
H-Nie zjadłaś. Widziałem.
A-A co cie to obchodzi.
H- Bo się o ciebie martwię.
A-Nie masz takiej potrzeby.  Trzymam się
H-Tak właśnie widzę
A- O co ci chodzi?
H-O to że nie jesz. Musisz jeść. Musisz być silna.
K-Kochanie ona i tak jest silna.
H-Nie jest.
K-Jest. Nie widzisz jak ona SILNIE się stara? OPIEKUJE się dzieckiem PRACUJE u ciebie. I ONA MA NA TO SIŁĘ. Moim zdaniem powinieneś dać jej urlop.
A-Nie. Dziękuję Karolina ale nie mogę.
H-Możesz. Dam ci miesiąc wolnego.
A-Nie chcę.
N-Chcesz-powiedział wchodząc do kuchni z Beą.-Obudziła się-powiedział stawiając nosidełko na stole.
A-Nie mogę-powiedziałam uśmiechając się do dziewczynki. Ta zaczęła sobie gaworzyć.
N-Możesz. Nawet musisz.
A-Nie. Daję sobie radę. Nie widzisz?
N-Kochanie wiem że dajesz sobie radę ale trochę odpoczynku ci się przyda.
H-Kochanie?-zapytał z niedowierzaniem. Chyba się trochę zdenerwował.
N-A co?
H- Od kiedy?-zapytał mnie?
A-Nie interesuj się
H-Alex.
A-Od tygodnia.
N-Tak.-Objął mnie i wsunął mi nos we włosy.- Uuuuła Ale się zdenerwował.
A-Karolina pomożesz mi?
K-Pewnie-powiedziała uśmiechając się do mnie. Podałam jej torbę i wyszłam z dziewczynką zostawiając ich samych.
 A-Dziękuję-powiedziałam z ulgą.
K-Nie ma za co.-powiedziała- Potrzebowałaś tego. To widać.
A-Aż tak bardzo?
K-Nie koniecznie. Dużo się uśmiechasz i to maskuje twoje zmęczenie. Mogę ją wziąć na ręce?
A-Jeśli chcesz.
K- Co się stało twojej mamie?
A- Przemęczenie. Toczeń rumieniowaty. To choroba układu odpornościowego. Objawy są dosyć widoczne i dają się we znaki.
K-Aha.-powiedziała
A-tylko nie mów że ci przykro
K-Nie chciałam powiedzieć że jakby co to ja ci chętnie pomogę-powiedziała
A-Będę się odzywać-powiedziałam. Poszłam z małą i Karoliną do sypialni na górze. Tak się we trzy położyłyśmy.
              Obudziłam się wieczorem jak Niall zakładał Bei pampersa. Jezus kiedy ja usnęłam? Blondyn uśmiechnął się do mnie.  Położył ją obok mnie pod kołdrę i sam też się położył. Kładąc się zauważyłam że na siniaka na ramieniu a rano go tam nie było.
A-Co on ci zrobił?
N-Kto?
A-Kto cię uderzył?
N-Aaa-spojrzał się na swoje ramię.- Dostałem najpierw z drzwi a później od brata.-uśmiechnął się do mnie łagodnie. A taką miłością w oczach. Nachyliłam się i go pocałowałam. Włożyłam dziewczynce smoczek do buzi, usnęła a my razem z nią.

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 10

          Niall wyszedł z domu z moimi rzeczami i bluzą. Założyłam ją i ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Gdy doszliśmy zobaczyłam że pod drzwiami czeka  sanitariusz z dzieckiem
S(Sanitariusz)- Witam.
A-Dzień dobry
S-Zabraliśmy pani matkę bo zasłabła i czekam tu na panią.- Wzięłam od niego dziecko.
A-Dziękuję-powiedziałam.
S- Damy znać jak coś się zmieni.
A-W porządku.
          Weszłam do domu i poszłam z Beą do kuchni. Niall usiadł na krześle a ja posadziłam mu małą na kolana.
N-Ale...-zaczął protestować.  Ułożyłam ją a Niall nie mógł od niej oderwać oczu. Wstawiłam wodę i usiadłam przed nim. - Śliczna jest.
A-Tak. Moja kochana siostrzyczka.-Poruszyła się na mój głos.
N- Chciałabyś takie?
A-Tak. Ale nie teraz. Nie po tym co przeszłam.
N-Rozumiem cię,-Pochyliłam się i wzięłam małą na ręce.
                  Od zabiegu minęło 4 miesiące.. Miałam trochę pokarmu w piersi. Bea przyssała się do mnie. Niall przyglądał jej się z zaciekawieniem.
Pochylił się i pocałował mnie.  Delikatnie i czule.
N-Zostań moja-powiedział
A-Jestem twoja.
N- Jestem zakochany.
A- Dopiero mówiłeś że masz problem z inną
N-Nie to było tylko po to żeby się do ciebie zbliżyć.
A-Ale ty jesteś głupi
N-Też cię kocham. -pocałował mnie jeszcze raz a mała zaczęła się śmiać-Chyba jej się podoba to co mówię.
A-No ja mam taką nadzieję.
            Kilka dni później otrzymałam telefon o 5.10 że matka zmarła. Załamałam się. Codziennie u niej byłam i było w porządku. Zmarła tak nagle. Dobrze ze miała ściągnięty pokarm do końca.  Przez dobre pięć minut stałam ze słuchawką w ręce patrząc się w czarny punkt.
A-Nosz kurwa mać-wrzasnęłam budząc przy tym Nialla. zaraz zbiegł na dół zobaczyć co się stało. Osunęłam się po ścianie i po policzkach pociekły mi łzy.
N-Skarbie co się stało?- Zbiegł tak szybko jak mógł i padł przede mną na kolana.
A-Mama zmarła.-powiedziałam łamiącym głosem.
N- O nie.
          Niall pojechał do Harrego poinformować go że nie będzie mnie przez najbliższy czas w pracy i czy sobie poradzi. Ja chodziłam z wózkiem i załatwiałam sprawy pogrzebowe. Wielokrotnie się do mnie dzwonił i Harry i Karolina. Nie odbierałam.
         Pogrzeb odbył się szybko. Na cmentarzu kilka minut i można było jechać na obiad.  Spacerkiem szliśmy w stronę domu. Niall prowadził wózek a ja niosłam Bee. Dziewczynka gaworzyła sobie i śmiała się.
          Gdy tylko weszłam do domu poszłam z niunią do pokoju. Położyłam ją i zdjęłam z siebie sweterek. Bea zaczęła kwękać. Wzięłam ją z powrotem i podałam pierś. Delikatnie dotknęłam jej policzka. Ona spojrzała się w punkt za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam że w drzwiach stoi mój ukochany. Uśmiechną się do mnie a mi aż zaparło wdech w piersiach.
N-Czekamy na ciebie.
A-Zacznijcie beze mnie.
N-Nie.
A-Niall.
N-Nie. Zaczekają może nie padną z głodu.
A-Mam dosyć-wyznałam mu.
N- Ja też mam dosyć.
A-A to dopiero początek.
N-Taa. wiem właśnie-powiedział krzywiąc się,
A-Nie rób tak.
N-Nie rób jak?
A-Nie krzyw się. Wyglądasz tak staro.
N-Przepraszam. -Pocałował mnie i wziął Bee, włożył ją do nosidełka i wyszliśmy.

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 9

Kilka miesięcy później stałam i gotowałam obiad w domu gdy ciapnęły drzwi. Zajrzałam do piekarnika i wyjęłam zapiekankę i postawiłam na kuchence.
N-Cześć-powiedział
A-Cześć-powiedziałam obojętnie.
N-Jest Harry?
A-Za domem był a teraz nie wiem gdzie ale zobacz.
N-Okej-powiedział-Ale ja mam sprawę do ciebie.
A-Do mnie?-Zdziwiłam się-co się stało?
N-Słuchaj bo mam problem.
A-Co się stało?-Zapytałam i wskazałam krzesło żeby usiadł przy stole
N-Bo widzisz dziewczyna na moich oczach powiedziała że kocha innego a później powiedziała że to było niechcący powiedziane i nie wiem co robić.
A-O Jezu. Niall. Ona nie jest ciebie warta-powiedziałam
N-Ale kiedy ja ją kocham
A-Niall. Posłuchaj. Jeżeli ona teraz tak zrobiła to te sytuacje będą się powtarzać-wyjaśniłam mu.
N-Dzięki za radę-powiedział.
A-Nie ma za co?
N-Ej... A ty z Hazzą to coś więcej? Czy tylko się kolegujecie?
A-Tylko się kolegujemy-powiedziałam- a co?
N-Nic. A dasz się zaprosić na kawę?
A-Czemu nie-powiedziałam- Kiedy?
N-Masz czas jutro?
A-Hmm Po południu możesz wpaść do mnie ale ja będę siedziała z Beą
N-Super. To wpadnę-powiedział.
A-Niall?
N-Tak?
A-Nie zjesz?
N-Skoro już proponujesz...
A-Pewnie siadaj-powiedziałam i zawołałam Harrego. Przyszedł ze swoją panienką i usiedli przy stole. -Spojrzałam na Nialla z uśmiechem na co on puścił mi oczko. Harry odchrząknął.
H-Mała nie masz nic więcej do roboty?-zapytał. Rzuciłam szmatę na blat kuchenny i wyszłam z kuchni. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami.  Na niebie było słoneczko i 25 stopni. Poszłam za dom i biorąc węża ogrodowego rozciągnęłam go na środku i usiłując podłączyć rozpryskiwacz ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Harrego.- Przepraszam-powiedział- Nie chciałem cię zdenerwować.
A- Przeżyje.-burknęłam
H-Jak się czujesz po zabiegu?
A-A jak mam się czuć z myślą że poroniłam?
H-Nie wiem dlatego pytam-powiedział szczerze.
A-Tak jak widać.
H-Idź już do domu-powiedział-Odpocznij sobie.
A-Nie idź do tej swojej panienki-powiedziałam i podniosłam się żeby odkręcić kurek wody. Zimne krople wystrzeliły w górę i ochlapały Harrego. Zaczęłam się śmiać. Chłopak podniósł się i ruszył w moim kierunku.
K-Kochanie? Co tam się dzieje?-Krzyknęła ta jego panienka.
H-Już idę skarbie-powiedział i pobiegł do mnie korzystając z mojej nieuwagi wciągnął mnie pod spryskiwacz.
A-Ej-pisnęłam teraz to on się śmiał. Loczek uciekł do domu a do mnie wyszedł Niall.
N-Kiedy idziesz?-Zapytał
A-Już idę. Tylko zabiorę rzeczy z domu.
N-To ja pójdę-zaproponował. -Wezmę ci bluzę
A-I powiedz mu że będę tak jak dzisiaj.
N-Dobra. Nie ma problemu- uśmiechnął się i wszedł do środka.

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 8

            Wsiadłam za kierownicę i pojechałam do domu. Zapakowałam pod domem ale nie weszłam do środka. Poszłam się przejść żeby ochłonąć. Zastanawiałam się jak ona sobie poradzi sama z tym wszystkim.  Chłopaków ni było. W domu było ciemno. Światła pogaszone.  Poszłam do miasta. Było tak cicho. Tak ciemno. Zadrżałam kiedy ktoś objął mnie w tali i pociągnął w tył. Zakrył mi usta dłonią. Nie krzyczałam. Nie bałam się jego. Wciągnął mnie do jakiegoś pokoju. Posadził mnie na krześle i związał mi oczy i usta. Delikatnie mnie rozebrał i zaczął torturować...
          Po tym wszystkim pozwolił mi się ubrać i wypuścił. Wróciłam do domu. Teraz to się bałam. Jak cholera. Weszłam do domu spanikowana. Nie widziałam do mam powiedzieć nie wiedziałam ci mam robić. Nic nie wiedziałam byłam tak zdezorientowana że nie wiedziałam nawet kim jestem. Z pokoju wyszedł Harry.
H- Alex?-zapytał. Jak nie odpowiadałam podszedł bliżej.-Co się stało.
A-Nie podchodź.-powiedziałam ale kiedy zignorował moje słowa zaczęłam krzyczeć.- Nie dotykaj mnie, nie dotykaj.
H-Mała co się stało?
A-Nie dotykaj..-Krzyknęłam i pobiegłam na górę. Zamknęłam się w pokoju. Harry dobijał się do drzwi. Nie chciałam żeby mnie dotykał ktokolwiek.
H-Alex... Otwórz-powiedział. Wstałam na nogi i otworzyłam drzwi i od razu się odsunęłam. Chłopak widząc mój stan nawet nie próbował mnie dotykać. - Co się stało?-Zapytał tak czule ale i za razem wściekły
A-On... On... -Słowa nie przechodziły mi przez gardło. Zaniosłam się szlochem. Chłopak w odpowiedzi Przytulił mnie do swojej klatki piersiowej i pocałował u czoło. Delikatnie wziął mnie na ręce i położył się ze mną za łóżku. Wtuliłam się w niego. Bałam się jego dotyku i on o tym wiedział. Przykrył mnie kocem i otulił jak niemowlę. Skuliłam się na łóżku.
H-Co ci zrobił?
A- Z.. Zgwałcił mnie-wyszeptałam ledwie słyszalnie.
H- Co?!-wybuchł. Podniósł się gwałtownie. Skuliłam się przygotowana na uderzenie, które jednak nie nastąpiło.-Przepraszam nie chciałem cię przestraszyć.
A-Uderz mnie-powiedziałam-może ci przejdzie ta wściekłość.
H-Mała o czym ty mówisz?
A-Uderz mnie
H-Nie podniosę na ciebie ręki. Nie mam odwagi cię uderzyć.-Po tych słowach usiadł na łóżku i głaskał mnie po policzku.
 A- Możesz mnie zostawić?
H-A co zamierzasz zrobić?
A-Przebrać się i położyć spać-oznajmiłam
H-Tak. Sen dobrze ci zrobi.
A-Dobranoc-powiedziałam
H-Dobranoc.
         Szybko się umyłam i założyłam piżamę. Wsunęłam się pod kołderkę i usnęłam. Obudziłam się z krzykiem i od razu poczułam opiekuńcze ramiona.
H-Spokojnie-powiedział uspokajająco.
A- Zostań-powiedziałam tylko to i znów odpłynęłam w sen. Budziłam  się tak kilka razy w nocy...  Następne dni były trudne. A następne miesiące jeszcze gorsze. Byłam w ciąży.
                  Gdy zmywałam podłogę na schodach weszli do domu Harry z Karoliną. Szarpnęłam się z wiadrem i poczułam ostry ból w podbrzuszu.  Pierwsza podbiegła Karolina.
K-Alex?
A-Moje dziecko-powiedziałam
K-Kotku dzwoń na pogotowie. Ona może poronić.
A-Już poroniłam-powiedziałam i zemdlałam pod wpływem bólu...

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 7

             Harry od razu zmierzył mnie wzrokiem. Starałam się nie zwracać na niego uwagi. Poszłam od razu ma górę do swojego pokoju. Zamknęłam się na klucz i usiadłam owinięta kocem na fotelu. Postanowiłam jednak wziąć się w garść. Wyszłam do łazienki z kosmetyczką i pomalowałam się. Wróciłam do pokoju i ubrałam się. Zobaczyłam odbicie w lustrze i zabrałam kartę i klucze od domu i zeszłam na dół.  Nic nie mówiąc ruszyłam w stronę drzwi. Starałam się wyjść jak najszybciej ale jednak Harry mnie złapał
H-Gdzie idziesz?
A-Wychodzę-powiedziałam
H-Niunia ale gdzie wychodzisz.
A-Wrócę-powiedziałam do niego.
H-Ale ja chcę wiedzieć gdzie idziesz
A-Nie mogę ci powiedzieć. Ale wrócę.-powiedziałam cicho i pocałowałam go lekko w usta. Uśmiechnął się do mnie.
H-Wracaj szybko.
A-Postaram się.-obiecałam i wypuścił mnie. Poszłam odwiedzić moją mamę. Otworzyła mi drzwi. Była wychudzona. Zmęczona.. I taka nieogarnięta.
M-Alex.-wyszeptała.
A-Mogę?
M-Pewnie. To przecież wciąż jest twój dom.-powiedziała. Weszłam do kuchni i zaczekałam na nią.
A-Siadaj-powiedziałam stanowczo. Wyjęłam z lodówki bigos i podgrzałam jej. Postawiłam przed nosem. Aż ją odrzuciło.-Masz to zjeść.
M-Nie mogę.- Nie dam rady
A-Jedz-powiedziałam podniesionym tonem.- Mam cię karmić?-zapytałam trochę zła
M-Nie.  Ale nie zjem bo zwrócę-powiedziała przestraszona.
A-Mamo... Czy ty jesteś w ciąży?-Z niechęcią pokiwała głową.-Brawo. To już skoro nie jesz to powiedz mi jak to było. Chcę znać poprawną wersje-zagroziłam. No to mamuśka zaczęła mi się ze wszystkiego tłumaczyć. Powiedziała mi wszystko.-Chciałaś tego?-zapytałam nagle.
M-Nie-wyszeptała.
A-Brał cię pod przymusem?
M-Tak-powiedziała.
A-To jedziemy na policję-powiedziałam stanowczo.
M-Nie. Alex Tak nie wolno.
A-Ja mam potąd tego nie wolno-wrzasnęłam-O nie. Moja skala już dawno się skończyła.- Ubieraj się. Albo wezwę policję tu. Ale to wtedy trzeba go tu ściągnąć.
M-Nie. Nie rób nic.
A-Jak se chcesz-powiedziałam.- Jak się namyślisz to wiesz gdzie jestem.-powiedziałam i wyszłam z kuchni. Ruszyłam do przedpokoju i tam zaczęłam zakładać buty.
M-To nic nie zmieni-powiedziała
A-Zmieni.
M-Nie on nie żyje-powiedziała a ja znieruchomiałam
A-Jak to nie żyje-powiedziałam
M-Przedawkował-powiedziała
A-Nosz kurwa mać.
M-Nie denerwuj się.-powiedziała.
A-Jak mam się do jasnej cholery nie denerwować?!-wrzasnęłam
M-Nie zostawisz mnie tak samej? Prawda?
A-Wiesz gdzie mnie szukać.-Powiedziałam tylko i wyszłam.