czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 13

B-Mamo-zaczęła.
A-W porządku już wiesz. Będzie łatwiej i tobie i mi.
B-Mamo- odwróciłam się.
A-Słucham.
B- Dlaczego?
N- Zabił się dlatego że był wtedy z Alex.
B- Co?!
N-Kochanie?
A- Nic mi nie jest.-wyszeptałam i dokończyłam obierać pomarańczę. Wyjął mi z ręki nóż i odłożył go dość daleko żeby go nie dosięgnęła.  Przytulił mnie i przez chwilę kołysał rytmicznie.
M-Heee-urwał widząc naszą trójkę.- Co ci jest?
N-Już nic. Bierz jedz.
M-Bea.
N-Nie, zostaw-powiedział a ja aż podskoczyłam.
A-Wyjdź.-powiedziałam
N-Słucham?
A-Wyjdź proszę cię wyjdź stąd.
N-Dlaczego?
M-Mamo zrobisz mi kanapkę?
A-Siadaj-powiedziałam do Nialla.- Mat usiadł a Niall dalej stoi.-Siadaj mówię.
N- Nie
A- Jesteś uparty jak osioł wiesz?
N- Ja osioł?
A-A kto ja?
B-Tato! Ja jem.
N- A Co ja ci jeść bronię?
B- Nieee.
N-Więc?
B-Tam masz pokój. Idź się wyżyj.- Na jej słowa zaczęłam się śmiać.
A-No kochanie tam jest pokój.
N-Poczekaj ja ci dam. Niech tylko wyjdą dzieci do szkoły.
A-Mat?
M-Co?
A- Gdzie jest Georg?
M-U Nicka śpi przecież
A-No pewno?
M-No tak. Brał przecież ubrania.
A-No dobra. Tylko po szkole prosto do domu niech przyjdzie.
M-Przekaże.

Dzieci już od godziny są w szkole. Nastawiałam pranie kiedy do łazienki wszedł Niall. Był nagi. Dosłownie mówiąc zdarł ze mnie ubranie. Wbił się we mnie jak dziki jeździec. Pędził tak szybko że w krótkim czasie doszedł.
N-Czy to nazywasz osłem?
A-Kochanie ja żartowałam.
N-To coś na przeprosiny?
A-Tylko delikatnie
N-Jak sobie życzysz kochanie.
A-Dziękuję że powiedziałeś jej prawdę. Ja nie umiałam powiedzieć jej prosto w oczy.
N-Wiem widziałem.
A-Kocham cię. Tak bardzo mocno.
N-Ja ciebie też kochanie
A- Mogę dokończyć?
N-Obiecałem ci coś
A-Przełóżmy to na wieczór. Proszę.
N-Dobrze. 
Dokończyłam swoją pracę i ani się obejrzałam już dzieciaki wróciły do domu. Mat i Georg wrócili do domu. Nałożyłam im obiad i poszłam do sypialni. Tam leżał Niall. Położyłam się obok i wtuliłam, objął mnie i przyciągnął jeszcze bliżej. Leżeliśmy tak dość długo. Czekałam aż Bea wróci do domu. Kiedy nie wracała zaczęłam się ubierać. Wiedziałam gdzie może być. Związałam włosy w kucyk i zeszłam na dół.  Założyłam buty, bluzę, wzięłam kluczyki od samochodu i pojechałam. 
Zaparkowałam na parkingu. Wyszłam z samochodu i zamknęłam drzwiczki. Ruszyłam w jej stronę kiedy ktoś złapał mnie od tyłu i zakrył usta. Zwinnie się wyrwałam.
A-To znowu ty.
P-Znowu ja?
A-Już raz mnie zgwałciłeś- wydarłam się.- I straciłam dziecko. Wystarczy mi tych rozrywek.
P-To Ty
A-Tak to byłam ja.
P-I straciłaś moje dziecko.
A-Nie moja wina.
P-Ile by miało lat?
A- 18
P-Zgadza się Zuch dziewczynka.
B-Mamo?
A-Wsiadaj do samochodu.
B-Ale.
A-Już- Dostał wpierdol. Nie powiem że ja nie oberwałam. Wsiadłam do samochodu i wzięłam chusteczkę od Bei i wytarłam płynące łzy. -Dziękuję.- Odpaliłam silnik i uszyłam zostawiając go tak.  Dojechaliśmy do domu. Tam od razu poszłam do łazienki. Zmyłam resztki krwi. Wycierałam buzię kiedy wszedł Niall.
N-Możesz mi kurwa wyjaśnić co tam się działo?
B-Tato.-Wpadła do łazienki zapłakana.
N-Nie wtrącaj się.
B-Tato proszę-wychlipała zapłakana.-Tato-Nie patrząc na to przytuliła się. Niall był zaskoczony.  Przytulił ją do siebie.
N-Nie płacz.-powiedział
A- Kocham cię-powiedziałam kontynuując tamtą rozmowę.
N-Ja ciebie też ale chcę wiedzieć co się stało.
A-Broniłam się
N-Przed kim?
B-Przed psychopatą który ją zgwałcił 18 lat temu.-wyszeptała.
N-O Boże znowu on?
A-Nie przejmuj się.
N-Jak mam się nie przejmować.
B-Możecie się nie kłócić? Proszę.
N-Dobrze. Nie będziemy się kłócić.
B-Mam nadzieję bo mam dla was 2 wiadomości jedna dobra a 2 się okaże.
N-Tak?
B-Mamo, Tato jestem zaręczona. Oświadczył mi się. A druga to... Jestem w ciąży.
N-To chyba dobrze.
A-No nie.
B-Co?
A- puchnie mi szyja.
N-Co?!
A-No właśnie to.
B-I sinieje.
N-Dlaczego?
A- Słabo mi
***
Upadła. Zasłabła. Podszedłem do niej. Szybko sprawdziłem tętno. Nie było.
N-Bea dzwoń po karetkę.
B-Już.-Moja ukochana nie ruszała się była taka blada.
W szpitalu odzyskała przytomność tylko po to żeby ją po chwili stracić.
Nie wiedziałem co mam robić. Byłem taki bezradny. Siedziałem na sali obok niej. Nie odstępowałem jej na krok. Dzieci też siedziały ze mną.
Gdy wrócił lekarz z wynikami badań powiedział że to nic poważnego. Nie bardzo mu wierzyłem ale dobra...
M-Tato kiedy mama się obudzi?
A-A jak się nie obudzi?-zapytała
M-To chyba się popłaczę. Nie pożegnałem jej ani nic. Wiem że mam char.... ło ło ło chwila moment. Mama-krzyknął. Szybkim krokiem przyszedł do niej i przytulił.
A-Spokojnie Mat.-powiedziała.- Nie płacz-wyszeptała.
M-Mamo... Tak bardzo cię kocham.
A-Ja ciebie też.
G-Mamo- Też podszedł i się przytulił.- Kocham cię.
A-Wiem. Ja ciebie też.
N-Kochanie.-Powoli usiadła i wyciągnęła ręce w moją stronę. Z chęcią wtuliłem się w nią.
A-Przepraszam ze wszystko.
N-Ja też przepraszam. Kocham cię bardzo, bardzo mocno i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.-Powiedziałem.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 12

Pół roku później
Obudziłam się o 5.40 tak jak zwykle. Moja siostrzyczka mnie obudziła. Mimo to że jest moją siostrą traktuję ją jak córkę. Bea ma już 8 miesięcy.  Niall stał przy jej łóżeczku i trzymał jej butelkę z kaszą. Był ledwo żywy.
A-Niall-odezwałam się Chłopak odwrócił się do mnie i uśmiechną. Gdy zjadła odstawił butelkę i położył się obok mnie. Położył się na mojej piersi. i zadowolony z siebie leżał.
N-Wiesz co?
A-No co?
N-Za trzy dni zostaniesz moją żoną-powiedział
A-A Ty moim mężem-powiedziałam i przekręciłam się na niego. Usiadłam okrakiem- i co teraz?
N- A teraz to Bea patrzy na nas i nic ci nie zrobię
A- Wiem że patrzy.
N-I ty to wykorzystujesz.
A-Zawsze i wszędzie.-pocałowałam go i zeszłam z łóżka. Wzięłam dziewczynkę na ręce i zeszłam z nią na dół. Posadziłam w siedzisku i nastawiłam wodę na kawę. Usiadłam obok Beathrine i parzyłam na nią.

Szykowałam się właśnie do pracy. Dziewczynka spała w wózku. Więc miałam chwilę spokoju. Spokojnie założyłam buty i bluzę, powolnym krokiem wyszłam z domu. Gdy schodziłam na schodkach z wózkiem wyszedł Niall żeby mi pomóc. Podniósł go i powoli zszedł na dół, postawił go i przytulił mnie do siebie.
A-Coś się stało?
N-Powinnaś o czymś wiedzieć.
A-Niall, o co chodzi?
N-Ja...-Głos mu uwiązł w gardle- Ja mam...-Nie dokończył i upadł.
A-Niall-krzyknęłam. Nie odpowiedział. Zadzwoniłam po karetkę. Czekałam aż przyjedzie. Coś jest nie tak. Co takiego musiałam wiedzieć. Nie wiedziałam co się dzieje. Sanitariusze przyjechali po 7 minutach. Wjechali na podwórko i od razu przenieśli go na nosze, zapakowali do karetki.
A-Gdzie go zabieracie.
N-Na Hight Street.
A-Dziękuję.
Poszłam do Bei która zaczęła płakać. Wsadziłam ją do fotelika w samochodzie i pośpiesznie zamknęłam drzwi od domu. Wsiadłam za kierownicę i odjechałam. Po drodze wzięłam Karolinę.
K-Gdzie jedziesz?
A-Wsiadaj nie mam czasu-poprosiłam zachrypnięta.
K-Alex co się dzieje. Powiedz mi.
A-Nialla przed chwilą zabrało pogotowie.
K-Jezus co się mu stało.
A-Próbował mi coś powiedzieć ale upadł- moje oczy zaszły łzami- Nie wiem co się stało.
K-Dobra, uspokój się, będzie dobrze, uspokój się,
A- Jak ja nie na widzę nie wiedzieć co się dziej.
K-Rozumiem cię-powiedziała. Podjechałyśmy właśnie pod szpital. Wynosili go z całą aparaturą- Chodźmy- szybkim krokiem podeszłyśmy do sanitariusza. Zaprowadził mnie  do recepcji żeby podała dane osobowe. W szpitalu siedzieliśmy w poczekalni i czekaliśmy. Karolina zadzwoniła do Harrego że jestem z Niallem w szpitalu. I że wróci wieczorem. Kiedy wyszedł lekarz spuścił tylko głowę.

Zerwałam się z łózka. Usiadłam ciężko dysząc. Rozejrzałam się dookoła. Spojrzałam na mojego męża. W domu ciapnęły drzwi. Wstałam i po cichu zeszłam na dół. W wejściu stał Mat, nasz syn, ma 16 lat i wrócił z imprezy.
M-A ty czemu nie śpisz?
A-Obudziłam się kiedy wszedłeś.
M-Tak, jak zawsze. Jestem cały i zdrowy możesz wrócić spać.
A-Nie mogę wrócić spać.
M-Dlaczego.
A-Bo nie. Ile wypiłeś?
M-Mamo-jęknął
A-No powiedz ile?
M- Po co? Żebyś mi wlepiła szlaban?
A-Zaraz ci wlepię jak jeszcze raz tak się do mnie odezwiesz.-zagroziłam
M-Połówka na trzech poszła
A- Jutro.. Dzisiaj będziesz miał kaca.
M-Taaak, już na pewno.
A-Zobaczysz.
M-Mogę już iść spać?
A-To idź-powiedziała. Mat nachylił się pocałował na dobranoc i poszedł spać. Na schodach Niall zagadał coś z naszym synem i zszedł na dół.
N-Co się dzieje?
A-Przebudziłam się kiedy Mat wchodził do domu.
N-Nie wierzę ci.
A-Kotku nic się nie dzieje.
N- Alex...-zaczął.
A-Nic.-powiedziałam kończąc temat. Mój mąż wziął mnie na kolana i przytulił do siebie.
N- Chodź się położysz. Rano będziesz nieprzytomna. A trzeba dzieci wyszykować do szkoły.
A-Za chwilę-oparłam się o jego ramię i nie wiedząc kiedy odpłynęłam.
Obudziłam się o 6 rano i zeszłam na dół. Tam już jadła  Bea, ma już 17 lat. Tak się zmieniła...
B-Hej mamo.
A-Hej.
B-Powiesz mi coś?
A-To zależy...
B- Co się stało z moją matką?
A-Zmarła już dawno temu. Miałaś zaledwie 3 miesiące
B-Dlaczego?
A-Nie wiem dokładnie jak to było. Mi powiedzieli że miała toczeń. Ale czy na pewno to nie umiem ci powiedzieć.
B-A mój ojciec?
A-Koniec tematu.
B-Mamo powiedz. Za każdym razem kiedy o niego pytam to unikasz odpowiedzi. Co tam się takiego zdarzyło?
A- Przyjdź po szkole na cmentarz. Pod doniczką twojej mamy będzie koperta. Przeczytasz i spalisz. Nikt ma tego nie widzieć, rozumiesz? To masz wiedzieć tylko ty.
B-Dobrze. A Mata tato to ten tato?
N-Tak kochanie.-powiedział. wchodząc do kuchni. Po jego minie wiedziałam ż słyszał naszą rozmowę- Twój ojciec zgwałcił twoją matkę a później przedawkował narkotyki i się zabił.-powiedział patrząc na mnie z czułością ale mówił to z taką pogardą i złością.

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 11

        Wyszliśmy do salonu i usiedliśmy. Podano obiad. Nie jadłam. Rozdzióbałam tylko jedzenie i odniosłam do kuchni talerz. Jeszcze byłam w szoku. Wstawiłam talerz do zmywarki. Stałam tak chwilę zamyślona kiedy przy mnie pojawiła się Harry
H-Nic nie zjadłaś
A-Zjadłam
H-Nie zjadłaś. Widziałem.
A-A co cie to obchodzi.
H- Bo się o ciebie martwię.
A-Nie masz takiej potrzeby.  Trzymam się
H-Tak właśnie widzę
A- O co ci chodzi?
H-O to że nie jesz. Musisz jeść. Musisz być silna.
K-Kochanie ona i tak jest silna.
H-Nie jest.
K-Jest. Nie widzisz jak ona SILNIE się stara? OPIEKUJE się dzieckiem PRACUJE u ciebie. I ONA MA NA TO SIŁĘ. Moim zdaniem powinieneś dać jej urlop.
A-Nie. Dziękuję Karolina ale nie mogę.
H-Możesz. Dam ci miesiąc wolnego.
A-Nie chcę.
N-Chcesz-powiedział wchodząc do kuchni z Beą.-Obudziła się-powiedział stawiając nosidełko na stole.
A-Nie mogę-powiedziałam uśmiechając się do dziewczynki. Ta zaczęła sobie gaworzyć.
N-Możesz. Nawet musisz.
A-Nie. Daję sobie radę. Nie widzisz?
N-Kochanie wiem że dajesz sobie radę ale trochę odpoczynku ci się przyda.
H-Kochanie?-zapytał z niedowierzaniem. Chyba się trochę zdenerwował.
N-A co?
H- Od kiedy?-zapytał mnie?
A-Nie interesuj się
H-Alex.
A-Od tygodnia.
N-Tak.-Objął mnie i wsunął mi nos we włosy.- Uuuuła Ale się zdenerwował.
A-Karolina pomożesz mi?
K-Pewnie-powiedziała uśmiechając się do mnie. Podałam jej torbę i wyszłam z dziewczynką zostawiając ich samych.
 A-Dziękuję-powiedziałam z ulgą.
K-Nie ma za co.-powiedziała- Potrzebowałaś tego. To widać.
A-Aż tak bardzo?
K-Nie koniecznie. Dużo się uśmiechasz i to maskuje twoje zmęczenie. Mogę ją wziąć na ręce?
A-Jeśli chcesz.
K- Co się stało twojej mamie?
A- Przemęczenie. Toczeń rumieniowaty. To choroba układu odpornościowego. Objawy są dosyć widoczne i dają się we znaki.
K-Aha.-powiedziała
A-tylko nie mów że ci przykro
K-Nie chciałam powiedzieć że jakby co to ja ci chętnie pomogę-powiedziała
A-Będę się odzywać-powiedziałam. Poszłam z małą i Karoliną do sypialni na górze. Tak się we trzy położyłyśmy.
              Obudziłam się wieczorem jak Niall zakładał Bei pampersa. Jezus kiedy ja usnęłam? Blondyn uśmiechnął się do mnie.  Położył ją obok mnie pod kołdrę i sam też się położył. Kładąc się zauważyłam że na siniaka na ramieniu a rano go tam nie było.
A-Co on ci zrobił?
N-Kto?
A-Kto cię uderzył?
N-Aaa-spojrzał się na swoje ramię.- Dostałem najpierw z drzwi a później od brata.-uśmiechnął się do mnie łagodnie. A taką miłością w oczach. Nachyliłam się i go pocałowałam. Włożyłam dziewczynce smoczek do buzi, usnęła a my razem z nią.

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 10

          Niall wyszedł z domu z moimi rzeczami i bluzą. Założyłam ją i ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Gdy doszliśmy zobaczyłam że pod drzwiami czeka  sanitariusz z dzieckiem
S(Sanitariusz)- Witam.
A-Dzień dobry
S-Zabraliśmy pani matkę bo zasłabła i czekam tu na panią.- Wzięłam od niego dziecko.
A-Dziękuję-powiedziałam.
S- Damy znać jak coś się zmieni.
A-W porządku.
          Weszłam do domu i poszłam z Beą do kuchni. Niall usiadł na krześle a ja posadziłam mu małą na kolana.
N-Ale...-zaczął protestować.  Ułożyłam ją a Niall nie mógł od niej oderwać oczu. Wstawiłam wodę i usiadłam przed nim. - Śliczna jest.
A-Tak. Moja kochana siostrzyczka.-Poruszyła się na mój głos.
N- Chciałabyś takie?
A-Tak. Ale nie teraz. Nie po tym co przeszłam.
N-Rozumiem cię,-Pochyliłam się i wzięłam małą na ręce.
                  Od zabiegu minęło 4 miesiące.. Miałam trochę pokarmu w piersi. Bea przyssała się do mnie. Niall przyglądał jej się z zaciekawieniem.
Pochylił się i pocałował mnie.  Delikatnie i czule.
N-Zostań moja-powiedział
A-Jestem twoja.
N- Jestem zakochany.
A- Dopiero mówiłeś że masz problem z inną
N-Nie to było tylko po to żeby się do ciebie zbliżyć.
A-Ale ty jesteś głupi
N-Też cię kocham. -pocałował mnie jeszcze raz a mała zaczęła się śmiać-Chyba jej się podoba to co mówię.
A-No ja mam taką nadzieję.
            Kilka dni później otrzymałam telefon o 5.10 że matka zmarła. Załamałam się. Codziennie u niej byłam i było w porządku. Zmarła tak nagle. Dobrze ze miała ściągnięty pokarm do końca.  Przez dobre pięć minut stałam ze słuchawką w ręce patrząc się w czarny punkt.
A-Nosz kurwa mać-wrzasnęłam budząc przy tym Nialla. zaraz zbiegł na dół zobaczyć co się stało. Osunęłam się po ścianie i po policzkach pociekły mi łzy.
N-Skarbie co się stało?- Zbiegł tak szybko jak mógł i padł przede mną na kolana.
A-Mama zmarła.-powiedziałam łamiącym głosem.
N- O nie.
          Niall pojechał do Harrego poinformować go że nie będzie mnie przez najbliższy czas w pracy i czy sobie poradzi. Ja chodziłam z wózkiem i załatwiałam sprawy pogrzebowe. Wielokrotnie się do mnie dzwonił i Harry i Karolina. Nie odbierałam.
         Pogrzeb odbył się szybko. Na cmentarzu kilka minut i można było jechać na obiad.  Spacerkiem szliśmy w stronę domu. Niall prowadził wózek a ja niosłam Bee. Dziewczynka gaworzyła sobie i śmiała się.
          Gdy tylko weszłam do domu poszłam z niunią do pokoju. Położyłam ją i zdjęłam z siebie sweterek. Bea zaczęła kwękać. Wzięłam ją z powrotem i podałam pierś. Delikatnie dotknęłam jej policzka. Ona spojrzała się w punkt za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam że w drzwiach stoi mój ukochany. Uśmiechną się do mnie a mi aż zaparło wdech w piersiach.
N-Czekamy na ciebie.
A-Zacznijcie beze mnie.
N-Nie.
A-Niall.
N-Nie. Zaczekają może nie padną z głodu.
A-Mam dosyć-wyznałam mu.
N- Ja też mam dosyć.
A-A to dopiero początek.
N-Taa. wiem właśnie-powiedział krzywiąc się,
A-Nie rób tak.
N-Nie rób jak?
A-Nie krzyw się. Wyglądasz tak staro.
N-Przepraszam. -Pocałował mnie i wziął Bee, włożył ją do nosidełka i wyszliśmy.