Obudziłam się w ramionach mojego męża.
H-Wyspałaś się kotku?
G-Chyba tak. Która godzina?
H-17.30
G-Już??
H-W końcu się wyspałaś.
G-Gdzie Selena?
H-Bawiła się na dworze.
G-Idę do niej zobaczyć.
H-Okey. Przynieść ci coś do jedzenia?
G-Nie. Dzięki.
H-Dobra to idź a ja zrobię nam herbatę.
G-Dobra. -Powiedziałam i wyszłam na zewnątrz. Tam siedziała malutka przytulona do misia. Gdy mnie zobaczyła zaczęła płakać...-Spokojnie. No już nie płacz.- Wzięłam i przytuliłam ją mocno do siebie. Usiadłam na huśtawce i rozpięłam koszulkę. Mała przyssała się do mnie i w tym momencie wyszedł Mick z butelką kaszki jak się domyślam.
M-O a ja dla niej zrobiłem kaszkę.
G-Byłam szybsza. Idź zobacz gdzie on zginą z tą herbatą.
M-Już idzie-wskazał na drzwi. To ja was zostawię.
H-A co nabroiłeś że się wymykasz?
M-Eee to ja już pójdę.
G-Mick!
M-No co?
G-Co zrobiłeś?
M-Ale ja...
H-Nie denerwuj matki.
G-Harry.
M-Ale ja...
G-Ja pierdziele-skrzywiłam się.
H-Co się dzieje
G-Boli-wyszeptałam
H-Ale co?
G-brzuch.
H-No nie... znowu?!
M-Co znowu? Tylko mi nie mów że kolejny bachor będzie w domu.
G-Mick!!! Do domu już i weź ją i się zajmij.
M-Ale co się dzieje??
H-Do domu-warkną na syna.
Gdy schowali się w domu dotknęłam rany na brzuchy z której płynęła krew.
G-Otworzyła się?
H-Nie wiem. Chodź-wziął mnie na ręce i wniósł do domu.- Pokaż. Ej kotku to nie z brzucha to kość biodrowa. Zaraz zakleję.
G-Dobrze tylko szybko.
H-Już-poszedł do kuchni i wrócił z wyposarzeniem. Szybko zakleił mi ranę. zdążyłam się ubrać a do domu weszła JJ z Zaynem z dziećmi.
J-Heee...-urwała gdy mnie zobaczyła. Zbladła i Zayn musiał ją przytrzymać. Standard zawsze mdlała na widok krwi.
A-Maaama!-krzyknęła
J-Ana mamę boli. Delikatnie.
A-Mamo boli cię?-Zapytała 4 latka
G-Tak troszeczkę. Ale to nic.
N- Mamo jest Mick?
G-Nick... Nie przywitasz się z mamą?
N-Tak... Cześć.
J-Gabi mogę cię na słówko?
G-Tak. Już idę.- Zaciągnęła mnie w korytarz przy pokoju Seleny.
J-Co to ma być?!
G-Co?
J-Czemu tam była krew?
G-To nic poważnego.
J-Nie?
G-Nie.
J- To pokaż
G-Chodź. Ale będziesz musiała zakleić.
J-Nie... Wiesz wolę nie.
G-Jak chcesz...-Wyszłyśmy z łazienki i zajrzałam do pokoiku. Tam Mick leżał a obok niego mała. Patrzyła na niego zaciekawiona. Już miałam wyjść gdy usłuszałam szloch.- Mick?
M-Idź sobie-wychrypiał
G-Synku co się stało?
M-Nic idź.
G-Nie wyjdę.-Usiadł na łóżku przodem do mnie. Usiadłam obok- Co się stało? Możesz mi powiedzieć....
No moi Drodzy... Zbliżam się do końca takimi wielkimi krokami... Mam nadzieję że Was nie zanudziłam tym rozdziałem:)
Pozdrawiam Gabrysia:*
Ooo :) Świetnie! Kolejny plis :*
OdpowiedzUsuńJesteś świadoma tego że jeszcze ze 2 rozdziały i wielki koniec??
OdpowiedzUsuńWiem :( Szkoda, ale cóż. Będzie kolejny, nie? :p
UsuńNie wiem. Pomyślę... Może jak mnie wena złapie to i będzie... Ale na razie pustka we łbie...
OdpowiedzUsuń