poniedziałek, 29 lipca 2013

-14-

Obudziłam się w ramionach mojego męża.
H-Wyspałaś się kotku?
G-Chyba tak. Która godzina?
H-17.30
G-Już??
H-W końcu się wyspałaś.
G-Gdzie Selena?
H-Bawiła się na dworze.
G-Idę do niej zobaczyć.
H-Okey. Przynieść ci coś do jedzenia?
G-Nie. Dzięki.
H-Dobra to idź a ja zrobię nam herbatę.
G-Dobra. -Powiedziałam i wyszłam na zewnątrz. Tam siedziała malutka przytulona do misia. Gdy mnie zobaczyła zaczęła płakać...-Spokojnie. No już nie płacz.- Wzięłam i przytuliłam ją mocno do siebie. Usiadłam na huśtawce i rozpięłam koszulkę. Mała przyssała się do mnie i w tym momencie wyszedł Mick z butelką kaszki jak się domyślam.
M-O a ja dla niej zrobiłem kaszkę.
G-Byłam szybsza. Idź zobacz gdzie on zginą z tą herbatą.
M-Już idzie-wskazał na drzwi. To ja was zostawię.
H-A co nabroiłeś że się wymykasz?
M-Eee to ja już pójdę.
G-Mick!
M-No co?
G-Co zrobiłeś?
M-Ale ja...
H-Nie denerwuj matki.
G-Harry.
M-Ale ja...
G-Ja pierdziele-skrzywiłam się.
H-Co się dzieje
G-Boli-wyszeptałam
H-Ale co?
G-brzuch.
H-No nie... znowu?!
M-Co znowu? Tylko mi nie mów że kolejny bachor będzie w domu.
G-Mick!!! Do domu już i weź ją i się zajmij.
M-Ale co się dzieje??
H-Do domu-warkną na syna.
Gdy schowali się w domu dotknęłam rany na brzuchy z której płynęła krew.
G-Otworzyła się?
H-Nie wiem. Chodź-wziął mnie na ręce i wniósł do domu.- Pokaż. Ej kotku to nie z brzucha to kość biodrowa. Zaraz zakleję.
G-Dobrze tylko szybko.
H-Już-poszedł do kuchni i wrócił z wyposarzeniem. Szybko zakleił mi ranę. zdążyłam się ubrać a do domu weszła JJ z Zaynem z dziećmi.
J-Heee...-urwała gdy mnie zobaczyła. Zbladła i Zayn musiał ją przytrzymać. Standard zawsze mdlała na widok krwi.
A-Maaama!-krzyknęła
J-Ana mamę boli. Delikatnie.
A-Mamo boli cię?-Zapytała 4 latka
G-Tak troszeczkę. Ale to nic.
N- Mamo jest Mick?
G-Nick... Nie przywitasz się z mamą?
N-Tak... Cześć.
J-Gabi mogę cię na słówko?
G-Tak. Już idę.- Zaciągnęła mnie w korytarz przy pokoju Seleny.
J-Co to ma być?!
G-Co?
J-Czemu tam była krew?
G-To nic poważnego.
J-Nie?
G-Nie.
J- To pokaż
G-Chodź. Ale będziesz musiała zakleić.
J-Nie... Wiesz wolę nie.
G-Jak chcesz...-Wyszłyśmy z łazienki i zajrzałam do pokoiku. Tam Mick leżał a obok niego mała. Patrzyła na niego zaciekawiona. Już miałam wyjść gdy usłuszałam szloch.- Mick?
M-Idź sobie-wychrypiał
G-Synku co się stało?
M-Nic idź.
G-Nie wyjdę.-Usiadł na łóżku przodem do mnie. Usiadłam obok- Co się stało? Możesz mi powiedzieć....


No moi Drodzy... Zbliżam się do końca takimi wielkimi krokami... Mam nadzieję że Was nie zanudziłam tym rozdziałem:)

Pozdrawiam Gabrysia:*

sobota, 20 lipca 2013

-13-

*17 lat później*

Była 7 rano a ja siedziałam w kuchni. Czekałam aż mój ukochany synek wróci ze swojej imprezy. Zniecierpliwiona wstałam i podeszłam do okna. Po może 5 minutach ciapnęły drzwi i wszedł do kuchni i mnie przytulił.
M-Przepraszam mamuś
G-Idź i się połóż-powiedziałam tylko to. Odwrócił mnie do siebie i spojrzał w oczy. Przytulił mnie do siebie. Nagle w kuchni pojawił się Harry.
H-Co jest?
M-Nic-powiedział. Weź ją do siebie.
Miejsce Mick'a  zastąpił mój mąż. Wziął mnie na ręce i usiadł ze mną na krześle. Przytuliłam się do niego. Nie wiem co on ma w sobie że od razu się uspokajam.
H- Chodź się położysz.
G-Nie zaraz się obudzi Sel. -Jak na zawołanie zaczęła płakać. Wstałam i zaczęłam iść do pokoju malucha. Ale to co zobaczyłam zaskoczyło mnie. Mick chodził po pokoju Z 6 miesięcznym dzieckiem i cichutko śpiewał. Selena się na niego parzyła. Odłożył ją do łóżeczka i dał jej herbatkę.
G-Daj ją i tak muszę ją nakarmić.
M-Miałaś spać
G-Nie, nie miałam . Dzieci to też obowiązek.
M-Mamo-jęknął.- Daj sobie pomóc.
G-Nakarmię i się z nią pobawisz czy co tam robisz.
M-Dobra. - Siadł na jednym z krzeseł a ja wzięłam brzdąca i siadłam obok niego. Podałam pierś i przyglądałam się mojemu synowi. Spojrzał na mnie zarumieniony że go przyłapałam. Przytuliłam go do siebie. Pocałowałam w czoło. Poczochrałam my włosy.
G-Obciąłbyś te włosy.
M-Muszę?
G-Musisz.
M-Ale ja nie chce do fryzjera...-jęczał
G-To ja ci obetnę.
M-Dobra. Już mogę małą?
G-Jeszcze się nie najadła. Przyglądasz się mi czy jej?
M- Eee Szczerze?
G-Tak
M-Tobie
G-Dlaczego.
M-Tak jakoś...-Wiedziałam że nie mówi prawdy.
G-Mick co się dzieje?
M-Nic.
G-Mick?!
M-No co?
G- O co chodzi?
M-Bo nic
G-Możesz mi powiedzieć.- Przysunął się do mnie i pocałował w usta.
M-O to chodzi.
G-Co to było-Zapytałam zdziwiona
M- Musiałem. Miałem w sobie tą pokusę już dawno.
G-Dlaczego mi nie powiedziałeś?
M-Nie chciałem.
G-Potraktuje to jak wyrazy wdzięczności..
M-To będę mógł częściej ci dawać?
G-Jeżeli zaakceptujesz to co powiedziałam.
M-Jako wyrazy wdzięczności.
G-Właśnie.
M-Okey.-Mick wyciągną rękę i pogłaskał malutką po policzku. Nagle oderwała się od piersi i spojrzała na niego. Wyciągnęła rączki do niego a on ją wziął.-Idź i się połóż-powiedział.
G-Dobra.
Powiedziałam i wyszłam

piątek, 19 lipca 2013

Heej

Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga. Mam nadzieję że się spodoba.   http://el-verdadero-amor-nunca-muere.blogspot.com/  i proszę w komentarzach co myślicie. Jakie są wasze odczucia. Nawet jeśli ktoś nie chce się ujawniać niech napisze anonimowo

piątek, 12 lipca 2013

-12-

... i przysunąłem się bliżej. -Mogę?-Spytałem jednak ona mi nic nie powiedziała tylko przyciągnęła mnie do siebie.
G-Chyba cie kocham
H-To dobrze bo ja ciebie też.
G-cieszę się.
H-Powiadomić chłopaków?
G-nie
H-Okey. -Siedziałem z nią cały czas. Po kilku dniach wypuścili ją do domu. Cieszyłem się że już są w domu. Maluszek spał. -Skarbie idź się połóż.
G-Nie. jest okey.
H-Ale ja cię proszę
G-Nie. Nie będę teraz spać.
H-A jak się położe z tobą?
G-Nie.
H-Ale jesteś uparta.
G- Bywa.
H-Ale i tak cię kocham
G- no ja mam nadzieję.-Zaśmiałem się.
H-Prześpij się.
G-Ale ty ze mną.
H-Dobrze kładź się. Posłusznie wykonała polecenie i poklepała miejsce obok siebie. Położyłem się a ona wtuliła się w mój tors i usnęła. Obudziła po godzinie się bo maluch zaczął płakać.  Zerwała się z łóżka i wzięła malucha i zaczęła go tulić.  Od razu się uspokoił. Położyła go na łóżko między nas a ja przyglądałem jak miarowo oddycha. Nagle jego oczątka wbiły się w mnie. Malec zaczął się śmiać. Gabrysia mi się zaczęła przyglądać a ja nie wiedząc co się dzieje zrobiłem najwyraźniej dziwną minę bo i on i ona się zaczęli śmiać.
H- No co?
G-Kochanie widziałeś swoją minę.
H-Nie.
G-Nie złość się.
H-Nie złoszczę.
G- Cos czuję że maluszek cię polubił.
H-No cóż...
G-Dobra...
H-No co?
G-Nic. Nie tak to sobie wyobrażałam.
H- Ale masz mnie. Pomogę ci. Wiesz że cię kocham.
G-Wiem ale chciałabym żeby to dziecko było twoje.
H-Jest moje.
G-Nie o to mi chodzi.
H-Ty jesteś moja i Mick jest mój. Ja się cieszę że was mam.
G-Ja też.