sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 9

Kilka miesięcy później stałam i gotowałam obiad w domu gdy ciapnęły drzwi. Zajrzałam do piekarnika i wyjęłam zapiekankę i postawiłam na kuchence.
N-Cześć-powiedział
A-Cześć-powiedziałam obojętnie.
N-Jest Harry?
A-Za domem był a teraz nie wiem gdzie ale zobacz.
N-Okej-powiedział-Ale ja mam sprawę do ciebie.
A-Do mnie?-Zdziwiłam się-co się stało?
N-Słuchaj bo mam problem.
A-Co się stało?-Zapytałam i wskazałam krzesło żeby usiadł przy stole
N-Bo widzisz dziewczyna na moich oczach powiedziała że kocha innego a później powiedziała że to było niechcący powiedziane i nie wiem co robić.
A-O Jezu. Niall. Ona nie jest ciebie warta-powiedziałam
N-Ale kiedy ja ją kocham
A-Niall. Posłuchaj. Jeżeli ona teraz tak zrobiła to te sytuacje będą się powtarzać-wyjaśniłam mu.
N-Dzięki za radę-powiedział.
A-Nie ma za co?
N-Ej... A ty z Hazzą to coś więcej? Czy tylko się kolegujecie?
A-Tylko się kolegujemy-powiedziałam- a co?
N-Nic. A dasz się zaprosić na kawę?
A-Czemu nie-powiedziałam- Kiedy?
N-Masz czas jutro?
A-Hmm Po południu możesz wpaść do mnie ale ja będę siedziała z Beą
N-Super. To wpadnę-powiedział.
A-Niall?
N-Tak?
A-Nie zjesz?
N-Skoro już proponujesz...
A-Pewnie siadaj-powiedziałam i zawołałam Harrego. Przyszedł ze swoją panienką i usiedli przy stole. -Spojrzałam na Nialla z uśmiechem na co on puścił mi oczko. Harry odchrząknął.
H-Mała nie masz nic więcej do roboty?-zapytał. Rzuciłam szmatę na blat kuchenny i wyszłam z kuchni. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami.  Na niebie było słoneczko i 25 stopni. Poszłam za dom i biorąc węża ogrodowego rozciągnęłam go na środku i usiłując podłączyć rozpryskiwacz ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Harrego.- Przepraszam-powiedział- Nie chciałem cię zdenerwować.
A- Przeżyje.-burknęłam
H-Jak się czujesz po zabiegu?
A-A jak mam się czuć z myślą że poroniłam?
H-Nie wiem dlatego pytam-powiedział szczerze.
A-Tak jak widać.
H-Idź już do domu-powiedział-Odpocznij sobie.
A-Nie idź do tej swojej panienki-powiedziałam i podniosłam się żeby odkręcić kurek wody. Zimne krople wystrzeliły w górę i ochlapały Harrego. Zaczęłam się śmiać. Chłopak podniósł się i ruszył w moim kierunku.
K-Kochanie? Co tam się dzieje?-Krzyknęła ta jego panienka.
H-Już idę skarbie-powiedział i pobiegł do mnie korzystając z mojej nieuwagi wciągnął mnie pod spryskiwacz.
A-Ej-pisnęłam teraz to on się śmiał. Loczek uciekł do domu a do mnie wyszedł Niall.
N-Kiedy idziesz?-Zapytał
A-Już idę. Tylko zabiorę rzeczy z domu.
N-To ja pójdę-zaproponował. -Wezmę ci bluzę
A-I powiedz mu że będę tak jak dzisiaj.
N-Dobra. Nie ma problemu- uśmiechnął się i wszedł do środka.

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 8

            Wsiadłam za kierownicę i pojechałam do domu. Zapakowałam pod domem ale nie weszłam do środka. Poszłam się przejść żeby ochłonąć. Zastanawiałam się jak ona sobie poradzi sama z tym wszystkim.  Chłopaków ni było. W domu było ciemno. Światła pogaszone.  Poszłam do miasta. Było tak cicho. Tak ciemno. Zadrżałam kiedy ktoś objął mnie w tali i pociągnął w tył. Zakrył mi usta dłonią. Nie krzyczałam. Nie bałam się jego. Wciągnął mnie do jakiegoś pokoju. Posadził mnie na krześle i związał mi oczy i usta. Delikatnie mnie rozebrał i zaczął torturować...
          Po tym wszystkim pozwolił mi się ubrać i wypuścił. Wróciłam do domu. Teraz to się bałam. Jak cholera. Weszłam do domu spanikowana. Nie widziałam do mam powiedzieć nie wiedziałam ci mam robić. Nic nie wiedziałam byłam tak zdezorientowana że nie wiedziałam nawet kim jestem. Z pokoju wyszedł Harry.
H- Alex?-zapytał. Jak nie odpowiadałam podszedł bliżej.-Co się stało.
A-Nie podchodź.-powiedziałam ale kiedy zignorował moje słowa zaczęłam krzyczeć.- Nie dotykaj mnie, nie dotykaj.
H-Mała co się stało?
A-Nie dotykaj..-Krzyknęłam i pobiegłam na górę. Zamknęłam się w pokoju. Harry dobijał się do drzwi. Nie chciałam żeby mnie dotykał ktokolwiek.
H-Alex... Otwórz-powiedział. Wstałam na nogi i otworzyłam drzwi i od razu się odsunęłam. Chłopak widząc mój stan nawet nie próbował mnie dotykać. - Co się stało?-Zapytał tak czule ale i za razem wściekły
A-On... On... -Słowa nie przechodziły mi przez gardło. Zaniosłam się szlochem. Chłopak w odpowiedzi Przytulił mnie do swojej klatki piersiowej i pocałował u czoło. Delikatnie wziął mnie na ręce i położył się ze mną za łóżku. Wtuliłam się w niego. Bałam się jego dotyku i on o tym wiedział. Przykrył mnie kocem i otulił jak niemowlę. Skuliłam się na łóżku.
H-Co ci zrobił?
A- Z.. Zgwałcił mnie-wyszeptałam ledwie słyszalnie.
H- Co?!-wybuchł. Podniósł się gwałtownie. Skuliłam się przygotowana na uderzenie, które jednak nie nastąpiło.-Przepraszam nie chciałem cię przestraszyć.
A-Uderz mnie-powiedziałam-może ci przejdzie ta wściekłość.
H-Mała o czym ty mówisz?
A-Uderz mnie
H-Nie podniosę na ciebie ręki. Nie mam odwagi cię uderzyć.-Po tych słowach usiadł na łóżku i głaskał mnie po policzku.
 A- Możesz mnie zostawić?
H-A co zamierzasz zrobić?
A-Przebrać się i położyć spać-oznajmiłam
H-Tak. Sen dobrze ci zrobi.
A-Dobranoc-powiedziałam
H-Dobranoc.
         Szybko się umyłam i założyłam piżamę. Wsunęłam się pod kołderkę i usnęłam. Obudziłam się z krzykiem i od razu poczułam opiekuńcze ramiona.
H-Spokojnie-powiedział uspokajająco.
A- Zostań-powiedziałam tylko to i znów odpłynęłam w sen. Budziłam  się tak kilka razy w nocy...  Następne dni były trudne. A następne miesiące jeszcze gorsze. Byłam w ciąży.
                  Gdy zmywałam podłogę na schodach weszli do domu Harry z Karoliną. Szarpnęłam się z wiadrem i poczułam ostry ból w podbrzuszu.  Pierwsza podbiegła Karolina.
K-Alex?
A-Moje dziecko-powiedziałam
K-Kotku dzwoń na pogotowie. Ona może poronić.
A-Już poroniłam-powiedziałam i zemdlałam pod wpływem bólu...

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 7

             Harry od razu zmierzył mnie wzrokiem. Starałam się nie zwracać na niego uwagi. Poszłam od razu ma górę do swojego pokoju. Zamknęłam się na klucz i usiadłam owinięta kocem na fotelu. Postanowiłam jednak wziąć się w garść. Wyszłam do łazienki z kosmetyczką i pomalowałam się. Wróciłam do pokoju i ubrałam się. Zobaczyłam odbicie w lustrze i zabrałam kartę i klucze od domu i zeszłam na dół.  Nic nie mówiąc ruszyłam w stronę drzwi. Starałam się wyjść jak najszybciej ale jednak Harry mnie złapał
H-Gdzie idziesz?
A-Wychodzę-powiedziałam
H-Niunia ale gdzie wychodzisz.
A-Wrócę-powiedziałam do niego.
H-Ale ja chcę wiedzieć gdzie idziesz
A-Nie mogę ci powiedzieć. Ale wrócę.-powiedziałam cicho i pocałowałam go lekko w usta. Uśmiechnął się do mnie.
H-Wracaj szybko.
A-Postaram się.-obiecałam i wypuścił mnie. Poszłam odwiedzić moją mamę. Otworzyła mi drzwi. Była wychudzona. Zmęczona.. I taka nieogarnięta.
M-Alex.-wyszeptała.
A-Mogę?
M-Pewnie. To przecież wciąż jest twój dom.-powiedziała. Weszłam do kuchni i zaczekałam na nią.
A-Siadaj-powiedziałam stanowczo. Wyjęłam z lodówki bigos i podgrzałam jej. Postawiłam przed nosem. Aż ją odrzuciło.-Masz to zjeść.
M-Nie mogę.- Nie dam rady
A-Jedz-powiedziałam podniesionym tonem.- Mam cię karmić?-zapytałam trochę zła
M-Nie.  Ale nie zjem bo zwrócę-powiedziała przestraszona.
A-Mamo... Czy ty jesteś w ciąży?-Z niechęcią pokiwała głową.-Brawo. To już skoro nie jesz to powiedz mi jak to było. Chcę znać poprawną wersje-zagroziłam. No to mamuśka zaczęła mi się ze wszystkiego tłumaczyć. Powiedziała mi wszystko.-Chciałaś tego?-zapytałam nagle.
M-Nie-wyszeptała.
A-Brał cię pod przymusem?
M-Tak-powiedziała.
A-To jedziemy na policję-powiedziałam stanowczo.
M-Nie. Alex Tak nie wolno.
A-Ja mam potąd tego nie wolno-wrzasnęłam-O nie. Moja skala już dawno się skończyła.- Ubieraj się. Albo wezwę policję tu. Ale to wtedy trzeba go tu ściągnąć.
M-Nie. Nie rób nic.
A-Jak se chcesz-powiedziałam.- Jak się namyślisz to wiesz gdzie jestem.-powiedziałam i wyszłam z kuchni. Ruszyłam do przedpokoju i tam zaczęłam zakładać buty.
M-To nic nie zmieni-powiedziała
A-Zmieni.
M-Nie on nie żyje-powiedziała a ja znieruchomiałam
A-Jak to nie żyje-powiedziałam
M-Przedawkował-powiedziała
A-Nosz kurwa mać.
M-Nie denerwuj się.-powiedziała.
A-Jak mam się do jasnej cholery nie denerwować?!-wrzasnęłam
M-Nie zostawisz mnie tak samej? Prawda?
A-Wiesz gdzie mnie szukać.-Powiedziałam tylko i wyszłam.